Kershaw Tremor należy do budżetowej serii noży Kershawa. Mimo, że nóż kosztuje sporo poniżej 2 stów wykonany jest z solidnych materiałów, bez oszczędzania na materiałach, wykończeniu itp.

Mamy tu duży folder ze wspomaganiem otwierania. Klinga długości 95 mm wykonana ze stali 8Cr13Mov (chińska stal – odpowiednik japońskiej AUS8 – stosowany min. przez spyderco w byrdach). Niby nic wyszukanego ale na miejskie EDC w zupełności wystarczy. Klinga grubości 3 mm z wysokim wklęsłym szlifem. Doskonała ostrość i świetne cięcie, zero klinowania się w materiale, stal świetnie obrobiona, nie wykrusza się, nie zawija.  Klingę mamy zarówno w opcji combo jak i z klasycznym gładkim ostrzem. Co ciekawe i dosyć rzadkie w nożach tej firmy to wykończenie ostrza „stone wash” czyli prawdopodobnie najpraktyczniejsze wykończenie klingi w nożu roboczym, nie ma refleksów świetlnych a miliony drobnych rysek nadają ciekawą fakturę na której kolejne rysy których dorobimy się w czasie używania po prostu „znikają”. Jednocześnie powierzchnia jest na tyle gładka, że niełatwo o rdzawy nalot jak w wypadku np. piaskowania ostrza.


Kształt klingi to Trialing-Point, głownia tego typu posiada ostrze o mocno zaokrąglonej ku górze krzywiźnie. Kształt ten zapewnia świetne właściwości tnące, często stosowany jest w nożach myśliwskich do skórowania.

Rękojeść. Grube na 2 mm stalowe linersy i okładziny z G10. Solidna i prosta budowa z grubym i idealnie zaskakującym listkiem linersa. Sam liners lekko ponacinany w miejscu jego zwalniania kciukiem. Nacięcia są na tyle wygodne by bez ślizgania się kciuka odblokować nóż ale niezbyt agresywne – raczej nie zedrzemy skóry z palca nawet przy częstym bawieniu się nożem. Blokada zapada pewnie i przykleja się do ostrza, nie przelatuje na drugą stronę, ani nie klinuje się. Wszystko chodzi płynnie i pewnie.

Rękojeść długa na ponad 130 mm zapewnia pewny chwyt nawet osobom mającym większe dłonie. Szersza przy łączeniu z klingą  ze sporym podcięciem pod kciuk zwęża się ko końcowi lekko zawijając w dół. Nie jest to może typowy „pistol grip” ale kształt rękojeści wyraźnie do niego nawiązuje. Ani na grzbiecie klingi ani okładzin nie ma podcięć żadnych, przy tak wyprofilowanym podparciu pod kciuk są one zbędne. Okładzina z G10 ma fakturę lekko porowatą ale niezbyt agresywną. Nie musimy obawiać się porwania brzegu kieszeni ;).

Rękojeść zapewnia bardzo pewny chwyt zarówno tradycyjny jak i odwrotny. Można również trzymać dość wygodnie nóż z kciukiem na ostrzu do precyzyjniejszych prac, bądź łapiąc za tył rękojeści. Osobiście stawiałbym rękojeść w czołówce najbardziej ergonomicznych folderów jakie przewinęły i się przez ręce. Dzięki temu ten folder będzie pierwszym przedstawicielem firmy Kershaw w mojej kolekcji – właśnie dzięki tej fenomenalnej ergonomii.

Klips trzymający folder w kieszeni pewnie ale bez jej urywania. Przekładany w 2 pozycjach (tip up i tip down). Oczywiście obowiązkowa dziurka na linkę.
Na koniec jako deser mechanika – jedyne co w tym nożu jest lepsze od jego ergonomii to mechanika. Brak kołka, dysku czy choćby otworu do otwierania noża na początku dziwi. Jednak po chwili zabawy okazuje się, że w tym nożu to zupełnie zbędne. Mamy świetnie wyprofilowany fliper (bez agresywnych podcięć męczących palce i kieszeń) i wspomaganie otwierania. Właściwie jest to nóż sprężynowy, a przynajmniej zabawa i szybkość otwierania analogiczna do automatów.

Wszystko chodzi płynnie, bez zacięć, dużo na pewno dają naprawdę grube podkładki z fosforobrązu.
Pewne i wygodne otwieranie i świetna zabawa. Czegóż chcieć więcej 😉

Podsumowując – świetny nóż EDC dla osób które lubią nosić kawałek większego folderu w kieszeni a i lubią poklikać sobie ze wspomaganiem, i to wszystko sporo poniżej 200 pln.

Blacha.